czwartek, 25 kwietnia 2013

pOst nr pięćdziesiąt trzy

A zatem...

jutro ostatni dzień jestem tu w pracy...

nie myślałam, że  będzie mi przykro z tego powodu
a jednak...
jest mi po prostu smutno


 w sobotę wracam do Krakowa

właściwie jak złapałam tu jakąś równowagę to znów się przemieszczam
może ta chandra to przez fazę cyklu
a może mój wewnętrzny odludek się ujawnia


byłam dziś wieczorem na zakupach
zanabyłam słodycze na pożegnanie
cały Kaufland dla mnie
przed 22 kiedy to zamykają sklep nikt już się prócz mnie na zakupy nie skusił
tu wszystko odbywa się w pewnych zaplanowanych schematach
o konkretnych porach
żaden spontan po nocy

dla poprawienia nastroju zjadłam lody i zrobiłyśmy z Lilijanką (dziś dopieszczoną w sensie napojenia i wykąpania) kilka ósemek po mieście i okolicy
ogromny złotowschodzący księżyc okołopełniowy na nas patrzył zza chmur

sarenka łapaał stopa na poboczu w lesie w drodze do Bad Helmstedt
ale gdy zatrzymałam się obok i zapytałam "czy panią podwieźć?" http://www.sadistic.pl/podwiezc-cie-ok-ale-tylko-w-kasku-vt25969.htm  zdecydowała się wrócić w krzaki
może czekała na jakiegoś przystojniaka z żelem we włosach jak wszyscy tutaj a nie na kobietę
albo nie spodobała się jej zbyt głośno puszczona Metallica

udało mi się też uniknąć rozjechania ropuchy co postanowiła szukać szczęścia po drugiej stronie drogi


inną pochodną mojego niechcenia opuszczania Chełmu
jest, że nawet nie przymierzyłam się dopakowania
ani sprzątania...




Ps.
jutro przed południem trzeba trzymać kciuki za pana co ma kojący wpływ i jego powodzenie ustnej części egzaminu z anestezjologii




niedziela, 21 kwietnia 2013

POST NR 52

A zatem...

No znów się zaniedbałam z pisaniem - nie da się ukryć, a tyle się w tym tygodniu działo!

Normalnie ekspansywna wiosna! Z dnia na dzień pączki zamieniają się w liście albo kwiaty. Rano idzie się do pracy i jest jeszcze jakby szaro - a za powrotem zielono! Kwitnie wszystko równocześnie: bazie, wisienki, czereśnie, śliwki, forsycje, fiołki, tulipany, narcyzy, żonkile, pierwiosnki, sasanki, ziarnopłony, podbiał, stokrotki, szafirki! No co kto zamarzy i pomyśli, że mogłoby - to kwitnie :D

W tym tygodniu uaktywniłam się kulturalnie!

We środę byłam z panią sąsiadką w teatrze w Bad Helmstedt na koncercie orkiestry wojskowej bodajrze pierwszego pułku pancernego czy jakoś tak z Hanoveru. wydobyłam nawet na to konto sukienkę z szafy...  Średnia wieku publiczności wynosiła około 80 lat wliczając w to nawet chłopców w wieku na oko 12 lat, którzy występowali w roli wpuszczających i kierujących ruchem. Było całkiem wesoło! Repertuar różnorodny. Od "Mostu na rzece Kwai", przez wojskowe marsze, błękitną rapsodię, "Fieber" tzn. "Fever" z wokalem damskim, wojskowym, nowoczesnego niemieckiego kompozytora, co go nie mogę odnaleźć w intiernecie, muzykę z filmów jak Rocky i Księga Dżungli po hymn niemiecki. Wśród instrumentów dominowała sekcja dęta, ale w jednym utworze również wystąpiła gitara elektryczna :))

We czwartek byłam na koncercie jazzowym pani nazywającej się Maria Markesini i bandu o nazwie Klazz Brothers. 
Na początku był poczęstunek: przekąski, wino, soki, piwo itp. w cenie biletu (15ojro). Następnie koncert, który zatytułowany był "cinema pasjonata". Pani z obrazka okazała się nie taka młoda jak sugerowałby plakat ale za to śpiewała dobrze. Panowie byli z Braunschweigu i grali nafortepianie,basie i perkusji. Nagłośnienie było zadziwiająco dobre i pan co zawiadował aranżacją całości - światłem, dźwiękiem itp. naprawdę dawał radę. Podobało się nam z koleżanką z pracy. Udzieliłyśmy nawet na ten temat wywiadu i zapozowałyśmy do zdjęcia wyrażając jednocześnie zgodę na publikację w gazecie. Oczywiście dwie sieroty nie zapytałyśmy co to za gazeta. Ale chyba nie zostałyśmy dopuszczone do druku... ta cenzura niemiecka.
Na koncercie spotkałyśmy również pana, emerytowanego właścieciela-dilera hondy, który okazał się być również emerytowanym podrywaczem wciąż jeszcze bardzo czynnym i bajerował wszelkie możliwe panie łącznie z nami na znaki zodiaku i wróżenie z nich cech charakteru, przymiotów i przyszłości. Jak się jeszcze było okazało ów pan również wypożyczał swój fortepian na koncert.

W piątek byłyśmy w polskim towarzystwie na obiedzie-kolacji w Magdeburgu również dla wypróbowania bmw x6 - nowego nabytku (nie mojego). Normalnie jakby się było w Polsce. Klimat socrealistyczny. Trochę jak Nowa Huta może miejscami. W restauracji nad rzeką, noszącej również znamiona postkomunistyczne, gdzie grał dość wiekowy pan na keebordzie rzewne melodie,którepo dłuższym słuchaniu były rozpoznawalne (jakby je przyspieszyć rozpoznanie byłoby szybsze ;P) zjadłyśmy całkiem smaczne jedzenie - okraszona również głodem. Pan zaczepił koleżankę pytając co chciałabyś posłuchać młoda damo. A później gdy wyszłyśmy pan ów artysta palący na zewnątrz zagadnął nas czy jesteśmy studentkami co wywołało  salwę śmiechu i sprowokowało małą wymianę zdań. W każdym razie mamy zaproszenie w wakacje jak będzie ciepło pan ma grać na powietrzu...

Następnie w sobotę miałam pracowity bardzo dyżur.

A dziś czyli w niedzielę byłam zaproszona na obiad na 12 osób do sąsiadów. Obiad składał się z zupy szparagowej - jadłam pierwszy raz w życiu takową, klusek śląskich z gulaszem i modrą kapustą. Po spacerze była kawa i deser.Do deseru przyłożyłam rękę - próbowałam zrobić sernik z galaretką na zimno z truskawkami ale z braku galaretki eksperymentowałam z niemieckimi zamiennikami. Na spód poszły biszkopty nasączone kawą. Było bardziej płynne niż wychodzi z galaretką, ale ogólnie wyszło dobre i smakowało.

Od wtorku zostaje sama na gospodarstwie i będę opiekowała się kaczkami i Maxim.

A pod koniec tygodnia chyba zacznę się zbierać do odlotu.

;))





poniedziałek, 15 kwietnia 2013

posT nr pięćdziesiąt JEDEN

A zatem...

upał niemal
siedzę na tarasie
w podkoszulce z krótkim rękawem, boso
mam chyba lepszy zasięg wifi niż w domu
ptaki koncertują
kaczki już przestały się stresować, że wlazłam na ich terytorium, ale nadal obchodzą mnie szerokim łukiem
i robią perkusję
od północnego-zachodu zbiera się na  burzę
sielanka
wiosna w rozkwicie
no może nie jeszcze w zupełnym
takie pierwiośnie pełną parą

rano po dyżurze byłam w Lappwald, czyli pobliskim lesie, na spacerze z sąsiadami
http://de.wikipedia.org/wiki/Lappwald
była przy okazji nauka niemieckiego
opowiadanie jak co się nazywa
poprawianie pokaleczonych zdań i poprzekręcanych wyrazów ;)
ale mimo to było relaksująco
głowa przestała mnie boleć
koncert ptasi zadziałał kojąco
spotkaliśmy stadko sarenek
pies się nieco zaciekawił ale grzecznie odpuścił
widzieliśmy różne ptaszyska
i ropuchy
również w trakcie orgii...?
http://youtu.be/_9SrPGGsgMg

i flora wiosenna
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5867043334551905921/5867056752436654018

 sielanka...

tu tak z tydzień jest wegetacja do przodu
w Krk ponoć jeszcze wiosna nieśmiało się ukrywa
choć Madre doniosła, że widziała kowale (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kowal_bezskrzyd%C5%82y)
nie cierpię ich, brr
jednego eksmitowałam dziś z pokoju
ale to, że wylazły to niechybny znak - wiosna nadejszła




niedziela, 14 kwietnia 2013

Post nr 50

A zatem...

mam dyzur
odrobilam sie poki co

szef byl na kontroli mowil ze pora na poludniowa drzemke
ale spanie mnie nie bierze
kazal rowniez niemiecka prase czytac zeby poprawiac zasob slownictwa
jakos sie nie wciagnelam w zaden artykul lezacej tu Süddeutsche Zeitung

slonce za oknem wreszcie wstalo
rano siedzialo gdzies w krzakach, zaspane pod warstwa szarych chmur

 idac "do szkoly" widzialam rano jaskolke lub jerzyka
jakos wydawalo mi sie to za wczesnie
zwykle zjawiaja sie kolo weekendu majowego
przynajmniej w Polsce
ale co ja tam wiem
jedna jaskolka niby wiosny nie czyni

strasznie mi szybko czas od rana zlecial
teraz jakby zwolnil
zaczynam miec syndrom uwiezienia
dawno nie mialam dyzurow
a teraz dwa prawie pod rzad
:P

zupelnie jak w domu



sobota, 13 kwietnia 2013

posT nR czterdziEŚci dziewieĆ

A zatem...

przespałam prawie cały tydzień
przesilenie wiosenne mnie rozłożyło na łopatki
wczoraj i dziś (jest niedziela rano jem śniadanie zaraz wychodzę) dyżur
jutro zapowiadają +25stopni :D

Max już się zwinął
teraz jak jest cieplej i wiosnę czuć i słychać
wpada szybko
obżera się i pędzi kontrolować okolicę
;)

ups...
późno już


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

pOst nR 48

A zatem...

wiosna!
nareszcie
tu jakby bardziej zaawansowana
i słonko było do popołudnia
a jutro ma deszczyć jeśli dobrze zrozumiałam niemiecką prognozę pogody

stada krokusów tu na klombie miejskim
normalna wielobarwna łąka
aż człowiekowi dziwnie, że nie musi do Doliny Chochołowskiej
albo gdzieś indziej się wybierać

pamiętam jak jeździłam do NT i obserwowałam co tydzień zmiany wiosenne
w Krk były o kilka dni do przodu
wydawała mi się wtedy następująca prawidłowość dotycząca kolejności kwitnięcia:
biały
żółty
fioletowy
inne

teraz już nie jestem pewna czy tak było i czy to się sprawdza
teraz wszystko próbuje zakwitnąć naraz

powinnam zrobić upgrade dotyczący drogi do szkoły czyli do pracy
na Sonnenweg jest taki dom - podobny do sąsiednich - one rosną tu takimi koloniami bliźniakami
a ten dom ma okno dachowe,które teraz coraz częściej jest rankiem uchylone
i siedząw nim dwa koty: biało-czarny i biało-rudy i filują na okolicę
na ptaki na sąsiedniej brzozie, na dzieci idące do gimnazjum, na mnie kiciającą na nie po polsku...
to kolejny stały element rytuału dnia


a jeśli idzie o drogę
to dziś w drodze powrotnej z pracy natrafiłam na wysypany czystym, białym piaseczkiem szlak
potem jeszcze jeden łączący się z tym pierwszym
przypomniał mi się wierszyk:

"Idzie Grześ
Przez wieś,
Worek piasku niesie,
A przez dziurkę
Piasek ciurkiem
Sypie się za Grzesiem.

"Piasku mniej -
Nosić lżej!"
Cieszy się głuptasek.
Do dom wrócił,
Worek zrzucił,
Ale gdzie ten piasek?


zrobiłam wywiad i wiem jużco ów piasek oznacza
pani sąsiadka mi powiedziała, że jest taki zwyczaj, że dzieci idąc do kościoła na konfirmację sypią po drodze taki piasek i zaznaczają ślad, że z tego domu, ktoś przystąpił do konfirmacji

od pani dowiedziałam się również, że Maxi Kaz tęsknił
i wył i miauczał pod oknem i na tarasie i żądał wpuszczenia
i nie dał sobie wytłumaczyć, że nie ma nikogo...


niedziela, 7 kwietnia 2013

POST nr CZTERDZIEŚCI siedem

A zatem...

Dojechałyśmy z Lilijanką całe i zdrowe w całkiem przyzwoitym czasie :D
Powitała nas wiosenna aura - całkiem ciepło, słońce, prawie stopiony śnieg, kwitnące krokusy, ptaszorowy koncert perzedwieczorny i Max, który zasiedział Lilijankę:

Tu jest dłużej jasno niż w Krk. Całkiem to wyraźnie jest zauważalne. Teraz (20:30) już się ściemniło, choć na zachodzie niebo świeci jeszcze jasno niebiesko. Kosy uganiają się po ogródku wprowadzając niejaką nerwowość w niedzielny spokojny wieczór. Maxi poszedł w rejs.
Ja zjadłam bardzo dobry słoik z cieciorką na zimno.  Madre, dziękuję za pycha zapasy!
Wykąpałam się. Czekoladowy zapach płynu pod prysznic - dokładnie taki jak pachniało z fabryki Wawelu przy Wrocławskiej czy  nad Wisłą tam gdzie teraz Galeria Kazimierz -relaksuje fantastycznie i przywołuje wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Polecam!
I pozdrawiam serdecznie Osobę, która mi go podarowała na urodziny :))